Zagrzeb 2016
Postulujemy odejście (wejście) od (do) „możliwości”, rozumianej jako zbiór (wybór) gramatyk niedopasowanych do siebie. Stoimy przed białym sześcianikiem zawieszonym w przestrzeni, który można ująć (!) w dłonie i potrząsać do woli — wówczas słychać, że wewnątrz czeka niespodzianka (?). Problem języka (?), tego, którym w tej chwili dysponujemy (?), polega na niemożności odarcia przestrzeni z okalających ją ram. Eksploatowanie metafory prowadzi do jej źródła, z którego — owszem — można się napić, lecz pozostaje (!) przeczucie, że ktoś wcześniej naszczał do wypełniającej (?, !) go rzeki, gdzieś w ujściu (?), p o c z ą t k u. Tekst nie jest „już” tekstem, jest deseczką łączącą koleiny sensu. Sztuką byłoby zerwać z hegemonią sensu, który „obrazuje siebie”, poprzez używanie „się”. Z kolei — praca z podmiotem utknęła w martwym punkcie. Sęk osobowości nie daje się ociosać; należałoby głośno dmuchnąć, by wypadł i turlał się po podłodze. Więc — być może — podłoga jest „kluczem”, który należy wpierw wytrzeć, by później bezszelestnie otwierał każde drzwi. Lecz — cóż nam po drzwiach, kiedy nie mamy pojęcia kto za nimi stoi? Jeśli listonosz, niech wrzuci list do skrzynki.
W wyjściu na klatkę najważniejszy jest zsyp.
Słowo czuje się źle przez kubraczek w jaki jest ubrane. Mówiąc (?) „słowo” o „słowie” popierdujemy jak klasycy, bojący się opuścić mieszkanie, by nie narobić wstydu. Rzecz nie leży w m o ż l i w o ś c i „narobienia wstydu”, ani też w świadomym odrzuceniu zasad rządzących mechanizmem „wstydu”, a z dowozu na miejsce. Wówczas pojawia się pewność, że pukający do drzwi nie jest sąsiadką i że trzeba mu zapłacić.
Z r ó b m y n a j p i e r w z r z u t ę!
Użyteczność pieniądza stanowi o jego wartości. Metaforyzując ekonomię i politykę dotrzemy do pieców, które ogrzewają mieszkania; wprzódy lokując się w kotłowniach można wybierać miejsce zamieszkania i wysokość czynszu. Pikietując w miejscu dyspozycji energii zyskamy dostęp do reszty („Pięć złotych dla pana”) budynku i możliwość spaceru. Wiersz jest gałęzią, którą można podnieść i rzucić psu na aport. Przyjmować i odrzucać idee; być psem i kością poezji
— oto, czego t r z e b a.
Tomasz Pułka, Manifest dobrodzieja (z tomu Cennik, 2012)