Ulrich Klages, „Georg Elser”, neon, 17 metrów, 2011. Pomnik niedoszłego zabójcy Hitlera. Wilhelmstraße, Berlin 2014
„Z końcem wojny zbiegło się dopełnienie mojej przemiany oraz szczyt cierpień związanych z własnym rachunkiem sumienia. Cierpienia te nie miały już nic wspólnego z wojną i losem świata, a również klęska Niemiec, której my za granicą od dwóch lat byliśmy pewni, nie miała w sobie obecnie nic przerażającego. Byłem całkowicie pogrążony w sobie i we własnym losie, mając wprawdzie czasem uczucie, że chodzi tu o wszelki los ludzki w ogóle. W samym sobie odnajdywałem wszelką wojnę i mordercze skłonności świata, całą jego lekkomyślność, żądzę użycia, tchórzostwo, musiałem najpierw utracić szacunek, a potem pogardę dla samego siebie, nie pozostawało mi nic innego, jak zajrzeć do samej głębi chaosu, z często rozbłyskującą, często gasnącą nadzieją, że po drugiej jego stronie odnajdę znowu naturę i niewinność. Każdy przebudzony człowiek, każdy, który naprawdę osiągnął świadomość, raz albo po wielekroć podąża tą wąską drogą przez pustynię – chcieć o tym mówić innym byłoby daremnym trudem. (…)
Wiosną 1918 roku, kiedy i dla mnie wojna wreszcie się skończyła, usunąłem się w odległy zakątek Szwajcarii i zostałem pustelnikiem. Ponieważ przez całe życie (było to dziedzictwo po rodzicach i dziadkach) bardzo wiele zajmowałem się indyjską i chińską mądrością, a również moje nowe przeżycia wyrażałem po części we wschodnim języku obrazkowym, nieraz nazywano mnie ‚buddystą’, z czego mogłem się tylko śmiać, gdyż w gruncie rzeczy wiedziałem, że od żadnego wyznania nie jestem bardziej odległy niż od tego właśnie. A jednak ukryte w tym było coś słusznego, jakieś ziarno prawdy, co dopiero później sobie uświadomiłem. Gdyby w ogóle możliwe było, żeby człowiek sam wybierał sobie religię, to z najgłębszej tęsknoty przystąpiłbym do jakiejś religii konserwatywnej: konfucjanizmu, braminizmu czy Kościoła rzymskiego. Uczyniłbym to jednak z tęsknoty za przeciwnym biegunem, nie zaś z wrodzonego powinowactwa, gdyż nie przypadkiem jedynie urodziłem się jako syn pobożnych protestantów, lecz również z usposobienia i natury jestem protestantem (czemu nie zaprzecza moja głęboka antypatia do istniejących obecnie protestanckich wyznań). Prawdziwy protestant broni się bowiem przed własnym Kościołem jak przed każdym innym, ponieważ jego natura nakazuje mu bardziej afirmować stawanie się niż bycie. W tym sensie również Budda był zapewne protestantem.”
Herman Hesse, Podróże senne