Kolaż holenderskiego artysty Tima Roeloffsa. Berlin 2014
Właściwie sygnowany reprint tego, co posklejał ze znalezionych materiałów, ale dla mnie cenny, gdyż zakupiony u samego Tima, którego spotkałam na targu sztuki w Berlinie. Choć jego kolaże znalazły się na kreacjach Versace, Tim wciąż pozostaje tym samym buntownikiem i luzakiem, który do niedawna mieszkał w słynnym siedlisku berlińskiej bohemy, Tacheles (squat został zamknięty). Wynagrodzenie za współpracę z domem mody wydał na maszynę drukarską, by móc utrzymać rodzinę – ma żonę Japonkę Yoko, czwórkę dzieci, a jeden z jego psów wabi się Pivo (z zamiłowania do polskich trunków).
A tymczasem Kerouac, Ginsberg, Burroughs idą w miasto…
„Ganiali razem jak opętani po mieście, zachwycając się wszystkim dokoła, jak to wówczas mieli w zwyczaju, a co później stało się o wiele bardziej smutne, puste i nasuwające refleksje. Ale wtedy jeszcze tańczyli na ulicach, jakby mieli kuku na muniu, a ja kusztykałem za nimi, tak jak przez całe życie kusztykam za fascynującymi mnie ludźmi, bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy ‚Oooo!’ Jak nazywano takich młodych ludzi w Niemczech Goethego?”
Jack Kerouac, W drodze
Talking Heads, Wild Wild Life
cudownie byłoby płonąć jedynie tym życia pragnieniem i samym życia pragnieniem, żądzą, szałem życia wyłącznie. płoniesz?
Jasnym płomieniem jak woda morska podpalona falami radiowymi.
jakie częstotliwości powodują największy płomień ? boję się, że jestem radioaktywna