Mijanie godzin

radenko-milak-big-time

Radenko Milak „Big Time”, akwarela na papierze, 50x150cm, 2015. Duplex100m2 (Art Market Budapest). Budapeszt 2016

Podróżowałem po większej liczbie krajów, niż te, których dotknąłem stopą…
Widziałem więcej krajobrazów, niż te, na których spoczęły moje oczy…
Doświadczyłem więcej wrażeń niż wszystkie wrażenia, które odczułem,
Bo, choćbym nie wiem jak czuł, zawsze brakowało mi czucia
I życie zawsze mnie bolało, zawsze było mało, a ja nieszczęśliwy.

Dlatego bądź dla mnie matczyna, o nocy spokojna…
Nierealna Kirke gorączkujących, zatrwożonych bez powodu,
Przyjdź do mnie, o nocy, wyciągnij do mnie ręce,
I bądź chłodem i ulgą na moim czole…

Całuję w usta wszystkie prostytutki,
Całuję w oczy wszystkich suterenów
Moja bierność leży u stóp morderców
I moja hiszpańska peleryna skrywa odwrót wszystkich złodziei.
Wszystko jest sensem istnienia mojego życia.

Popełniłem wszystkie zbrodnie,
Żyłem we wszystkich zbrodniach
(Ja sam byłem, nie jednym czy drugim w nałogu,
Ale sam byłem przestępstwem-osobą nałogiem-człowiekiem działającym pośród nich,
I takie są godziny oraz łuk triumfalny mojego życia).

Pocałowano mnie w usta pocałunkami wszystkich spotkań,
Machały w moim sercu chusteczki wszystkich pożegnań,
Wszystkie obsceniczne przywoływania gestami i spojrzeniami,
Uderzają we mnie otwarcie pożądliwe w ośrodki seksualne.

Stawiały mi wódkę wszystkie przypadki uczuć,
Skrzyżowałem spojrzenia ze wszystkimi powodami działania,
Szedłem ręka w rękę ze wszystkimi impulsami do wyjazdu,
Wściekłością, pianą, bezkresem niemieszczącym się w mojej chusteczce,
Sadzawką w ogrodzie krążącą wokół mojej bezsenności,
Laskiem takim jak po południu, kiedy w nim spacerowaliśmy,
Abstrakcyjnym głodem rzeczy, bezpłodną rują chwil,
Intelektualną orgią odczuwania życia!

Ja, który w sumie jestem nieustającą rozmową,
Niezrozumiałą głośną mową, w ciemną noc na wieży,
Kiedy dzwony kołyszą się powoli, choć nikt ich nie dotyka
Ja, poeta sensacjonista, przysłany z Przypadku
Na nieodwołalne prawa Życia,
Ja, zawodowy palacz papierosów,
Facet palący opium, popijający absynt, ale który w sumie
Woli  myśleć o paleniu opium, niż je palić,
I częściej patrzy na picie absyntu, niż go pije…
Ja, ten wyższy degenerat w archiwach duszy
Ja, solenny badacz rzeczy błahych,
Ja, przeciwstawny, fikcyjny, katalog, piana,
Który czasem ubiera się przez trzy godziny i wcale nie uważa tego za naturalne,
Ale uważam to za metafizyczne i jeśli walą mi w drzwi, wkurzam się,
Nie tyle dlatego, że mi przerywają wiązanie krawata, ale dlatego że mi przypominają, że jest życie…

Mój panteistyczny galop wewnątrz wszystkich rzeczy,
Galop energetyczny wewnątrz wszystkich energii,
Mój galop wewnątrz płonącego węgla, świecącej lampy,

Południowy zawrót głowy oprawiony w zawroty głowy –
Słońce w zenicie, a my… z mojej pokrytej bruzdami wizji,
Z zatrzymanego wirowania mojej suchej pamięci,

Moja przeszłość drży ciężarówka nie pamiętam ulica
Ja głową w dół w środku mojej świadomości siebie samego

Pijaństwo ulicy i czucia widzenia słyszenia wszystkiego w jednej chwili,
Pulsowanie skroni od przebywania tu, gdy jednocześnie idę tam.

À moi, wszystkie przedmioty pociski!
Uderzcie we mnie, przekłujcie mnie, przeszyjcie mnie!

Ciała wszystkich filozofii, strzępy wszystkich wierszy,
Rozedrzyj je i zostań tylko ty, abstrakcyjne koło w powietrzu,

Moja istota guma, sprężyna, igła, rozedrganie…

Álvaro de Campos Mijanie godzin (1916, fragm.) w: Fernando Pessoa POEZJE ZEBRANE Álvaro de Campos

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s