Zsófia Szemző, papierowe kolaże na wystawie „Byproduct / Melléktermék”, Hidegszoba studio. Budapeszt 2018
„Miałem szczęście urodzić się w Chile, choć przecież mógłbym narodzić się w zupełnie innym miejscu. Gdyby nie wojna rosyjsko-japońska, moi dziadkowie nie wyemigrowaliby, a ja z pewnością urodziłbym się w Rosji. Z drugiej strony, dlaczego łódź, którą płynęli, zawiodła ich aż do Chile?
Poezja wpływała wtedy na wszystko: na edukację, politykę, życie kulturalne… Cały naród żył poezją. Było to spowodowane temperamentem samych Chilijczyków i w szczególności wpływem piątki poetów, którzy stali się dla mnie pewnego rodzaju archetypami.
Ta piątka poetów tworzyła dla nas alchemiczną mandalę: Neruda był wodą, Parra – wiatrem, De Rokha ogniem, Gabriela Mistral – ziemią, przebywający w centrum Huidobro – kwintesencją.
Wszyscy oni realizowali akty poetyckie. Huidobro zwykł mawiać: ‘Dlaczego opiewacie różę? Poeci, sprawcie, żeby zakwitła w waszej poezji’.
Miałem to szczęście, że byłem w tym samym wieku, co dziś już nieżyjący, sławny poeta Enrique Linh. Pewnego razu, z nim i znajomymi, znaleźliśmy olśniewającą frazę Marinettiego w jednej z książek o futuryzmie: ‘Poezja jest aktem’. Od tej chwili postanowiliśmy przywiązywać większą wagę do aktu poetyckiego niż do samego pisarstwa.
Na przykład Lihn i ja pewnego dnia postanowiliśmy iść wedle linii prostej, bez jakiegokolwiek zbaczania z trasy. Szliśmy ulicą i na przykład stawaliśmy naprzeciwko drzewa. Zamiast je ominąć, wspinaliśmy się na nie, nie przerywając konwersacji, a jeśli jakiś samochód krzyżował się z naszą trasą, przechodziliśmy po jego dachu…
Pamiętam jak kiedyś zadzwoniliśmy do drzwi jednego z domów, po czym wyjaśniliśmy jakiejś gospodyni, że jesteśmy poetami w trakcie akcji poetyckiej i z tej przyczyny musimy przejść przez jej dom w linii prostej. Kobieta doskonale nas zrozumiała i pozwoliła nam wyjść tylnymi drzwiami.
Postanowiliśmy również wykreować nasze własne zmyślone miasto, istniejące obok tego prawdziwego. Do tego musieliśmy więc przeprowadzić inaugurację otwarcia. Na pieszo skierowaliśmy się do jakiegoś sławnego monumentu i zainicjowaliśmy ceremonię odsłonięcia pomnika zgodnie z planem naszkicowanym naszą fantazją. W ten oto sposób Biblioteka Narodowa stała się dla nas kawiarnią dla intelektualistów. Bez wątpienia było to źródło Mistycznego Kabaretu.
Wszystkie te akty były w pewien sposób oniryczne, nasycone szaleństwem. (…) My również kiedyś sami położyliśmy się przed bankiem brudni i obdarci. Chcieliśmy uzmysłowić ludziom, że kryzys ekonomiczny, który właśnie wtedy nastąpił, może nas zawsze dotknąć, że nędza może pojawić się w każdej chwili, że nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale, po raz kolejny, wszystko to działo się w Chile, w tym kraju będącym pod wpływem pewnego rodzaju zbiorowego szaleństwa. Zapewne nie moglibyśmy dotrzeć tak daleko w swym akcie, gdybyśmy funkcjonowali w innym kontekście. Większość chilijskich urzędników żyło wówczas poprawnie do godz. 18. Jak tylko wychodzili ze swoich biur, upijali się i zmieniali swe oblicza. Porzucali swoją osobowość pracowników biurowych, by przybrać tożsamość magiczną. Imprezy odbywały się we wszystkich miejscach, cały kraj, wzdłuż i wszerz był surrealistyczny, nie zdając sobie z tego sprawy.
Akt poetycki jest swoistym nazywaniem rzeczywistości: trzeba stawić czoła własnej śmierci, temu co niespodziewane, zmierzyć się z własnym cieniem, z rojącym się w nas robactwem.
Nam chodziło oczywiście o zabawę, ale także o akt głęboko dramatyczny! Akt ten kreował inną rzeczywistość w samym jądrze tej zwyczajnej rzeczywistości. Pozwolił nam sięgnąć po dostęp do następnego poziomu i nadal jestem przekonany, że wraz z kolejnymi aktami otwiera się przed nami kolejny wymiar”.
Alejandro Jodorowsky Psychomagia (fragmenty), przekład Łukasz Żyła (2012)
„I had the luck to be born in Chile. After all, I could just as easily have been born elsewhere. If it had not been for the Russo-Japanese war, my grandparents would not have emigrated and I would have surely been born in Russia. The flip side of this is: ‚Why did the ship on which they embarked bring them to Chile?’
Poetry permeated everything: teaching, politics, cultural life… The country itself lived immersed in poetry. This was due to the temperament of the Chileans and in particular the influence of five of our poets, who were transformed for me into a species of archetypes.
For us, these five poets formed an alchemist mandala: Neruda was water, Parra air, de Rokha fire, Mistral earth, and Huidobro, in the center, quintessence.
All of these poets had a public role. Huidobro said, ‚Poets, why sing about the rose? Make it bloom in the poem’
I was lucky to be the same age as the famous poet Enrique Lihn, now deceased. One day, he and I and other friends found in a book about Italian Futurism an illuminating phrase by Marinetti: ‚Poetry is an act’. And from that moment on, we decided to pay attention to the poetic act.
For example, Lihn and I decided one day to walk in a straight line, without ever wavering. We walked down the avenue, and we came to a tree. Instead of going around it, we climbed up and over it; if a car crossed in our path, we climbed on top, walking on its roof.
Remember, having rung the bell of a house and having explained to the lady of the house that we were poets in action and that our mission required us to cross her house in a straight line—she understood perfectly and had us leave through the back door.
We also decided to create our own imaginary city within the real city. For this we needed to celebrate inaugurations. We headed for the foot of a statue, a famous monument, and we began an inauguration ceremony, in accordance with our fantasy. We transformed the National Library into an intellectual café. Without a doubt, this became the seed of the Mystical Cabaret.
All of these acts had a dreamlike quality, imbued with madness. (…) We also lay down in front of a park bench, filthy and dressed in tatters, to remind people that an economic crisis is always possible, that misery can emerge at any moment. But remember, all of this happened in Chile, in a country subject to a form of collective insanity. Surely we could not have gone so far in another environment. The majority of the Chilean bureaucrats lived politely until six o’clock in the evening. Once out of the office, they got drunk and changed their personalities, almost changing their physical bodies. They abandoned their bureaucratic and social identities to assume their magical identities. The party was everywhere—the entire country was surrealist without knowing it.
The poetic act is a call to reality: One must face one’s own death, the unforeseen, our own shadow, the worms that swarm inside of us.
For us, it was certainly a game, but a profoundly dramatic game. The act created another reality in the same sense as ordinary reality. The act allowed us to access another level, and I am still convinced that with new acts we can open the door to another dimension”.
Alejandro Jodorowsky Psychomagic: The Transformative Power of Shamanic Psychotherapy (fragments), translated by Rachel LeValley (2010)